#selfpity
Jeśli nie macie ochoty czytać użalania się nad sobą w czystej postaci, to bye bye, rozgrzeszam. Ale ostatnio tyle rzeczy się nałożyło że aż muszę się gdzieś odgadać.
1. Stresująca sesja (2 tygodnie egzaminów, jakby ktoś nie wiedział). Do tej pory wszystko zaliczyłam, ale wciąż czekam na wyniki ostatniego egzaminu, których mocno się obawiam.
2. Dzisiaj o 11 rozpoczęło się zapisywanie na przedmioty na drugi semestr, o czym niemal cały mój rocznik (niestety włącznie ze mną) zapomniał. Efekt: nie zdążyłam się zapisać na zajęcia na których mi STRASZNIE zależało, o 11:20 (czyli wtedy gdy weszłam na stronę) wszystkie miejsca były już zajęte 😭😭😭💔💔💔 Przez to będę musiała chodzić na inne, które totalnie mnie nie interesują, w przeciwieństwie do tych straconych 😭😭😭 Moim zdaniem zapisywanie się na przedmioty na zasadzie „kto pierwszy ten lepszy” jest najgorszym pomysłem ever :((((
3. Kolejny semestr ogłoszony jako zdalny, więc rezygnuję na razie z miejsca w akademiku, bo bez sensu płacić za pusto stojący pokój. I uwaga, karta wyposażenia, która jest tak naprawdę tylko kopią (kierowniczka ma oryginał) i o której powiedziano podczas kwaterowania że nie jest istotna, teraz nagle okazuje się że jest konieczna do oddania wraz z kluczem i kartą mieszkańca. A ja nie mam zielonego pojęcia gdzie ją mam :”) Modlę się tylko żebym jej nie wyrzuciła i że w końcu ją gdzieś znajdę.
4. Z pewnych przyczyn nie mogłam spełnić warunków by zamiast całości kwoty zapłacić połowę za ten miesiąc 🙃✌🏻

To tyle. Mam doła i wkurza i naprawdę, nie wiem co mam zrobić – krzyczeć czy płakać. Dobra, koniec użalańska, dzięki za wysłuchanie tym co zostali do końca :”) A u Was jak leci? :”)