„Czasem każdy z nas potrzebuje pomocy. Pytanie tylko, czy jesteś na tyle silny, aby o nią poprosić.”
„A ja? Skieruję się do zamku. Tego kochanego. Prawdziwego. Zasiądę na tronie. Czyim? Zapytasz. Tego, którego budowałem w sobie. Kierowałem na dobrą stronę”
” — Odebrałem życie dziecku… zabiłem jego potencjał, który mógł przerosnąć nawet mój, lecz ciebie Komugi nie potrafię nawet zranić — wyszeptał i spuścił wzrok, nie rozumiał, co się z nim dzieje.”
Bo każdy ma kontrolę. Nad naszymi ruchami, czynami, uczuciami. Czy sami możemy decydować o tym co poczujemy?
Jedynym powodem, aby znów Cię zobaczyć, była tęsknota. Jedynym powodem mojego bólu było przekonanie, że byłaś idealna.
Mój krzyk odbijał się echem wśród szpitalnych ścian i ledwo oddychając, patrzyłam na jego twarz. „Obudź się, do cholery! — potrząsnęłam jego ciałem na brak reakcji, czując palące łzy — Wstawaj!”
„Dopiero po tym wydarzeniu zgodnie stwierdzili, że ich życie to była tak naprawdę tylko i wyłącznie okrutna droga ku śmierci.”
– Kłamiesz – stwierdziłam zaciskając szczękę, a on wykręcił oczami. – A czy to ważne? – spytał i skupił swój wzrok na mnie. – Liczy się tylko to co możemy sobie nawzajem dać.
Każdy chciałby się w pewnym momencie zapaść pod ziemię. To nie jest ważne, ważne jest to, aby nie popadać w ten stan na zawsze.
Lśnisz bardziej niż ktokolwiek inny swoim unikalnym kolorem. To tobie oddałem serce, przez ciebie wylewam łzy i ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy.
Najpiękniejszym odgłosem życia jest cisza. Chociaż nie brzmi, choć jest niema, to ona krzyczy najgłośniej…
Śniadanie jedzone w pośpiechu. Gorączkowe sprzątanie pokoju. Ciągłe wyglądanie przez okno. Coś ewidentnie się szykowało. Tylko co? Pewnie coś wielkiego.
Chłopiec klasnął w dłonie, a błękitne ściany nagle pociemniały. Białe obłoczki zastąpiły gwiazdy i planety, które wirowały wokół w odwiecznym tańcu.
„A porcelana niestety jest tworzywem kruchym. Wystarczy tylko jedno uderzenie, a rozpada się… Bezpowrotnie.”
Teraz dojrzała, aby móc z siebie wyrzucić swoją historię. To spowiedź, wyznawania swoich grzechów, popełnionych przez te lata.
Kanarek podleci pod Twoje okno, z którego codziennie wyglądasz. Otrzymasz ode mnie wiadomość, którą potraktujesz z przymrużeniem oka, choć nigdy nie mówiłam poważniej.
Odleć z nami, kochany. Natrętne myśli da się czasami opuścić jak rodzinny dom, w którym nie zostało już nic poza zdjęciami przyjaciół na ścianach, nieprawdaż?
„Jestem architekturą samą w sobie. Jestem każdą tą budowlą z osobna i wszystkimi razem naraz. One żyją we mnie, a ja żyję w nich, jakbym była stwórcą i tworzywem jednocześnie.”
„Postać ściągnęła przegniłą i pokrytą parchami dłonią kaptur. Wzdrygnął się na ten widok. Jego twarz była nienaturalnie podłużna, z czaszki zwisały długie, przetłuszczone kosmyki włosów.”
surrealizm stał się tym, co przywraca mnie do świata rzeczywistego, bo pomimo tego paradoksu nie jest to błąd w mojej wypowiedzi.
„Owszem, straciłem skrzydła. Ale wiesz co? Zamiast nich zyskałem wolność, o której marzyłem najbardziej na świecie.”
„Nigdy nikomu o tym nie powiem. Zacisnę zęby, a słowa te na zawsze zawisną w moich ustach.”
Bo sztuką nie jest rozłożyć parasol, kiedy pada. Sztuką jest nauczyć się tańczyć w deszczu.