JUŻ DRUGI RAZ PRZEDŁUŻYLI MI KWARANTANNĘ. Cholera jasna. A wiecie, co jest najgorsze? Że nikt z mojej klasy NIE MA kwarantanny i to nie dlatego że wszyscy są zaszczepieni, a jedyna niezaszczepiona. To dlatego, że w mojej grupie z angielskiego był jakiś człowiek chory na COVID-a, a ja byłam JEDYNĄ osobą w tej grupie! Najpierw miałam siedzieć w domu do 1.11., ale teraz ktoś inny ze szkoły okazał się mieć srovida, więc muszę siedzieć do końca tego tygodnia! Ugh… DO CHOLERY JASNEJ. I dlatego też nie mam e-lekcji, bo jestem jedyna osoba w klasie na kwarantannie.
Żeby było śmiesznie w ciągu tych trzech dni zdążyłam już mieć 3 sprawdziany, T_T. Przynajmniej dwa napisałam, o tyle dobrze. Ale w następnym tygodniu (oczywiście) kolejne sprawdziany będą, a za dwa tygodnie i kolejne.
Do tego wkurzyłam się na swoją klasę, bo oczywiście nikt notatek raczył mi nie przesyłać, a napisałam na grupie klasowej, a także do kilku osób na priv. W odpowiedzi usłyszałam: "Ja nie notuję", "piszę ołówkiem" albo ignorowanie mojej wiadomości, a nawet (po tym jak zrobiłam jazdę) "robię olimpiadę, nie mam czasu i że nie wymagam specjalnego traktowania", włącznie z tym że zaczął pier.dolić coś o moich wygórowanych oczekiwaniach (nie, nie miałam takowych, prosiłam tylko o notatki z czwartku i piątku) od dobrego kolegi, który jeszcze chwilę wcześniej wysyłał mi wyrazy współczucia (choć mógł się wkur.wić, bo mu napisałam, że zamiast słać wyrazy współczucia może wysłałby mi notatki. No, ja pier.dolę. Najśmieszniejsze jest to, że mogłabym mieć te notatki, gdyby mi nie napisano, bym nie robiła cyrku (chciałam łączyć się telefonicznie i zwyczajnie notować ze słuchu) i "wyślą mi później te notatki". No, widzę właśnie. Założę się, że w kolejnych dniach dalej będzie to samo.
Żeby było śmiesznie, to nie pierwszy raz, bo identyczna sytuacja była w klasach 7-8, gdzie WYCHOWAWCA musiał zareagować i GANIAĆ uczniów do wysyłania tych notatek, bo ludzie ich nie wysyłali. Jak ja czasami nie cierpię społeczeństwa. #edgykid
No, dobra, ale z milszych rzeczy, kupiliśmy nową świnkę morską – Lusię. Lusia już poznała Roxy (tamtą staruszkę, co miała operację wątroby, swoją drogą wyniki ma wszystkie dobre, jak ostatnio u weta byliśmy po wyleczeniu jej z zapalenia pęcherza, wet powiedziała, że w ogóle nie widać po niej, że ma te 5 lat i przechodziła aż tak poważną operację) i ogólnie mimo że duża różnica wiekowa (5 tygodni i 5 lat), to bardzo dobrze się dogadują i biegają za sobą wokół klatki. Lusia to swoją drogą taki czort, bo potrafi wyskoczyć prawie na wysokość kolan, jak mama jej sprzątała to wylazła z klatki, mimo że miała obudowę (spłaszczyła się i przelazła pod prętami w takiej może 3-5 centymetrowej szparze i ogólnie jest śmieszna. No i super.
Pracę na olimpiadę z polskiego dalej piszę i tak się zastanawiam, czy może nie robić jakiś quizów albo wpisów o przeczytanych książkach z moimi osobistymi komentarzami ("Imperium chmur" Dukaja, "Lalka i perła" Tokarczuk, "Lalka" Prusa (w trakcie), "Balzakiana" Dehnela (w trakcie), będą pewnie jeszcze "E.E" Tokarczuk i "Esther" Chwina, wszystko skupiające się wokół powrotów do XIX wieku, w tym "Lalki" Prusa). Może pisać jakie książki co miesiąc przeczytałam, włącznie z esejami i artykułami naukowymi (tego byłoby dużo). Co Wy na to?
Generalnie, "Balzakianę" dzisiaj zaczęłam czytać i w pierwszej chwili miałam ogromne WTF, kiedy zobaczyłam tytuł rozdziału: "MIĘSO WĘDLINY UBIORY TKANINY". Ale tak serio, to powieść całkiem niezła, powieść realistyczna o małżeństwie malarza z taką dziewką, co ją zamalował i chyba nie tylko I guess? Jeszcze nie skończyłam. Ogólnie to esej Tokarczuk: "Lalka i perła" bardzo polecam przeczytać, jak czytacie "Lalkę" Prusa, bo Tokarczuk ma ciekawe spojrzenie na "Lalkę", a jest książeczka króciutka, 80 stron, więc polecam. "Imperium chmur" jest za to dość specyficzne (momentami moim zdaniem niezrozumiałe), bo to crossover "Lalki" (Wokulski, Ochocki) z Japonią u schyłku XIX-wieku z jakimiś dziwnymi rozmyślaniami na temat języka i pisma i wojną na latające maszyny z Metalu Lżejszego Od Powietrza (Żelaza Ducha) i podbijaniem Mandżurii, a wszystko oczami Japonki Kiyoko, najbardziej niemającej zdania postaci, która nic nie wie? XD Tę książkę trudno zrozumieć, nawet jak ją się czyta uważnie. Jeszcze będę musiała "Alkaloidy" przeczytać, bo to też podobno jakiś crossover Wokulskiego z Japonią, słyszałam, że tam Wokulski jako ninja był. XDDDD
Dobra, jeżeli zastanawiacie się, czy żyję, odpowiem Wam jak Kiyoko:
Flames myśli: obserwatorzy myślą: Flames myśli.
Flames wychodzi z duszy.
I tym optymistycznym akcentem, kończę!
Pa, pa, trzymajcie się!

Edit: Btw, biję się ze Spamtonem w Deltarune i cholera jasna, lamię w gry z mechaniką taką jak w Undertale.