Hello there!!

Odzywam się, bo wracam do życia po ostatnich trzech tygodniach. Zwiedziłam trochę Polski (bardziej przejazdami, ale trzy magnesy do domu przywiozłam — czy są tutaj kolekcjonerzy magnesów/pocztówek?), zabawiłam się u siebie i teraz mam poważny problem pt.: jak się żyło przed wyjazdami. Poważnie, to było tak dawno temu, że aktualnie dzisiaj rano czułam się wręcz dziwnie, że już nikogo nowego nie ma w pobliżu i jestem tylko ja, brat i rodzice w domu. Hmpf.

W sumie to gdybym mogła podsumować trzy spotkania w paru słowach, to byłoby to coś w tym rodzaju (wiem, że średnio to was interesuje, ale piszę to bardziej dla potomnych i dla siebie, kiedy będę przeglądać stare wpisy — a ten dotyczy przedziału 24 lipca – 15 sierpnia):

24 lipca – 3 sierpnia — wjazd z butami do dziewczyny: League of Legends, zakupy (za duże zakupy, w walizkę się prawie nie zmieściłam na koniec), w tym chodzenie po lumpach. Parę razy poszłyśmy na spacer, więcej niż parę byłyśmy w mieście, więc autobusy. Ach, i pomaganie jej tacie przy naprawie auta!

3 sierpnia – 7 sierpnia — wbita do @badbye: kawa, rowery, pociągi i Naruto przemieszane z BTS. Chyba do końca życia zapamiętam nasze wyjazdy o ósmej wieczorem na godzinę na rowery, siedzenie nad Wartą pod mostem kolejowym czy czekanie na pociąg, żeby stanąć na kracie na moście jakieś trzydzieści centymetrów od torów. Oglądanie Run BTS do pierwszej w nocy, robienie mrożonej kawy (przyjechałam jako herbaciara, wyjechałam jako początkująca kawiara) i próby pisania, siedząc razem w jednym pokoju.

W ogóle jako pamiątkę do wpisu wrzucam zdjęcie dwóch kartek — ja narysowałam tę po prawej, ona tę po lewej i kiedy szukałyśmy się na dworcu, obie je miałyśmy, aby jakoś się rozpoznać (wybór akurat żółwi nie jest też taki zaraz przypadkowy :P). Ach, jak mi się wtedy ręce trzęsły! Pierwsze spotkanie było naprawdę… emocjonujące.

7 sierpnia – 15 sierpnia — przyjazd z @Orona23: włosy, goferki, kino (i Marvel) i park linowy. Sobotę siódmego sierpnia pamiętam jako dwanaście godzin w podróży, wizytę w Warszawie i spotkanie z Oroną. Kiedy z badbye była taka ekscytacja, że widzimy się po raz pierwszy, tutaj z Oroną czułam, jakbyśmy po prostu spotkały się po raz kolejny w przeciągu kilku lat. Poczucie komfortu i swobody. Potem w domu farbowanie włosów, siedzenie do jedenastej przy dogasającym ognisku, z głupawką po jednym piwie i drogą mleczną nad głowami, i aktywne spędzanie czasu — do tego stopnia, że kiedy wczoraj się rozstałyśmy, do tej pory nie potrafię jeszcze dobrze sobie wszystkiego poukładać.

W sumie to mogę potraktować te wyjazdy jako osiemnastkową podróż. Nie jestem pewna, czy jeszcze będę planować ponad 1100km jazdy (tak, policzyłam przed chwilą), ale jeśli tak, to mimo wszystko ta pierwsza zostanie w mojej pamięci.

Sorry za rozpisanie się i dziękuję tym, którzy dotarli do tego momentu <3
Już tak na zakończenie, mogę powiedzieć tylko jedno:
Stay tuned💙😏💜