[Długi Wpis]
Wczoraj wróciłam z wyjazdu. Jeżeli przez ten tydzień wieczorem widzieliście jakąś dziewczynę z gitarą na plecach w futerale z wieloma naszywkami, to wiedzcie że to byłam ja.
Przez cały wyjazd wydawało mi się że powoli wszystko się zmienia, że jest lepiej, że będzie lepiej, ale tak nie jest. Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Wszystko pozostaje na swoim miejscu i teraz mnie denerwuje niemal każda nawet najmniejsza wzmianka o pewnej placówce której nazwy nie należy wymawiać, czuję się przez to jak tykająca bomba.
Wciąż jestem wyczerpana i nastawiam się na to że nie przetrwam tego roku. Powtórzy się to co zdarzyło się tamtego roku szkolnego. Na dodatek obecnie idę do 8 klasy i czuję że napiszę tak fatalnie egzamin że nie dostanę się do żadnej dobrej szkoły co pogorszy moje relacje z jednym z rodziców.
Wiem że na początek roku szkolnego zostanę wrzucona do głębokiej wody, wszystko na mnie zleci jak lawina: Stres, Presja, Strach…oraz wiele innych o których tutaj nie chcę narazie mówić.
Dodatkowo boję się ciągle o moją przyszłość. Szkoła ponadpodstawowa? Jeszcze jakieś studia, aby mieć wyższe wykształcenie? Praca? Nawet nie umiem jasno określić jakie mam hobby, a co dopiero podejmować takie decyzje. Ciągle słyszę, abym myślała tu I teraz, ale 7 Klasa tylko mnie umocniła w przyzwyczajeniu się do myśleniu bardziej przyszłościowo. Nie mogę pozbyć się nadmiaru myśli. Mam wszystkiego dosyć. Te wakacje w niczym mi nie pomogły, wszystko tylko pogorszyły, chciałabym mieć to wszystko za sobą.

Pewnie to wszystko jest zbędne, nikomu nie chce się czytać takich nudnych rzeczy. Zresztą "Kto pytał?". Za jakiś czas to chyba usunę. Zresztą kogo to obchodzi? Czuję jednak że lepiej się trochę czuję po "powiedzeniu" tego, chociaż to nie wszystko…

Cóż, życzę miłego dnia/nocy.
Pa