Hejo,
Poczułam się jak ku.wa jakaś diva na matmie. Pokłóciłam się z babka od matmy. Jestem w 8 kl. co nie ? Teraz kiedy liczą się dla mojej klasy oceny, babeczka wymyśliła sobie ze nie pozwoli nam poprawiać kartkówek.Wszystkich. Ja jestem osobą która uczy się dużo, ale często pisze gorzej niż umiem. To z kartkówkami to jeszcze zrozumiem, ale dzisiaj oddala nam sprawdzian który zapowiedziała 3 dni przed nim samym. Dostałam 2+. Wiem że to zabrzmi jak typowy kujon (nie obrazam tylko szanuje takie osoby) co dostał 1. Ja dość emocjonalnie podchodzę do ocen co jest przesadą, ale cóż. Taka jestem. Wypomina nam baba, że już egzamin za 30 dni, że jesteśmy głupi no jak zwykła gadać. Stwierdziła że bez sensu jest poprawić sprawdzian, że się nie opłaca. Ja się wkurzyłam, tak na serio. Co jak co ale tego nie może mi zabornić. Więc ja "Nie. Nie obchodzi mnie co pani sądzi, chce poprawić" ale się wkurzyła. Cały dzień chodziła i się mnie czepiała. Może przesadzam, ale strasznie faworyzuje jednego ucznia, i powiedziała nawet rodzicom na wywiadówce, że gdyby nie ta osoba to nie miałaby kogo uczyć. Rozumiecie ? To się ciągnie 4 lata. Sorry za rozpisanie się. Jak zwykle w sumie.