Na samym końcu zostanie tylko jedna osoba, która wygra ten program. Wróci w pełnej sławie i małym bogactwem liczącym sobie dziesięć milionów dolarów! Zostańcie z nami!!
Jedno z tych magicznych odczuć wyróżniało się… Najsilniejsze z nich jednocześnie będące odległym echem czegoś, co brzmiało jak bicie serca, które tłoczyło manę w żyły świata. A to ją wzywało…
Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam powieki, czując jak wzrasta we mnie panika. Musiałam się uspokoić. Musiałam znowu zacząć myśleć trzeźwo. Nie mogłam się teraz poddać. Nie kiedy musiałam im pomóc…
Włącz..łam lokalizację.. Proszę namie..rzyć mój telefon.. Jestem nied..leko d.. Biegnę na wsch.. Widziałam..
-To szczęśliwe życie. Ciepły dom pełen miłości i pysznego jedzenia. Bez znajomości głodu, samotności, strachu i.. -I prawdy- Wysyczałam czując jak do moich oczu napływają łzy. Łzy nienawiści..
Co było następne? Co się ze mną działo? Wszystko wokół było magiczne a ja? Stałam z ręką wyciągniętą w kierunku wielkiego, błyszczącego lekką, niebieską poświatą kryształu..
Umarłam.. Jak to się stało? Nie wiem. Ale po mojej śmierci stało się coś niespodziewanego. Dostałam skrzydeł by wzlecieć wyżej, ale czy będę umiała..?
Woda. Ziemia. Ogień. Powietrze. Babcia opowiadała mi o tym jak było kiedyś. O czasach kiedy Avatar stał na straży pokoju. Ale pewnego dnia naród ognia zaatakował i wszystko się zmieniło..
Dora Redstones, ostatnia obdarzona zrobiła wszystko, by pokrzyżować hordzie demonów ich plan, wzmocnienia się Anielską Siła, jednak nie miała pojęcia, jakie poważne skutki miały jej czyny…
Teraz kobieta wyglądała jak moje odbicie lustrzane. Takie samo ułożenie rąk, fryzury, podobna mina, która wkrótce się zmieniła. Z jej oczu zaczęła płynąć czarna ciecz, jakby czarne łzy.
Patrzyłam na nią swoimi wilczymi oczami. Jej zielone oczy po chwili zmieniły się w brązowe. Odskoczyła ode mnie. Zaczęłam tracić przytomność. ~Hybryda..?-Spytałam zanim spętała mnie ciemność…
– Co?! Kim? -Potomkiniami założycieli Hogwartu.- Odpowiedział.- Ty Panno Slyt jesteś z rodu Slytherina. Ty Panno Raven z rodu Ravenclaw. A ty Panno Gryffin z rodu Gryffindora..
– Kto wygra. Masz na myśli kto zabije drugiego prawda?- Spytałam. W środku było mi niedobrze. Z jakim spokojem ona to mówiła! -Wygrywa kto przetrwa. To jest lepsza perspektywa.
-Więc jak?-Spytał ponownie. -Dobry pomysł Jery. Jednak i tak nie mamy co tam iść. Nie mamy antywirusa.. -Odpowiedziałam i spuściłam głowę. -Masz wszystko co potrzebne? -Mam. Jednak wszystko zawiodło..
Teraz miała w głowie trzy scenariusze. ~Pierwszy: że jest odurzony jakimiś prochami. ~Drugi: że jest chory psychicznie. ~Trzeci: że mówi prawdę. – Ale tą panią też widzisz?- Spytała, po chwili ciszy.
Fale, uzbrojone w zębiska z piany morskiej, atakowały ląd. W momencie kiedy fala, o rozmiarach przekraczających wszelkie wyobrażenia, zaczęła napierać na ląd, rozbłysło pięć kolorów…
Upadłam na kolana, łapiąc się za głowę. Machałam nią lekko z myślą, że ból minie. W chwili kiedy zaczęłam widzieć kolory bardziej ciemno, zrozumiałam, że równowaga została zachwiana.
Loki z trudem utrzymywał pole siłowe, patrząc na mnie smutno. – Nie możesz nią być… O..ona nie żyje.-Powiedział słabym głosem. -Szkoda mi cię.Zawsze jesteś naiwny,mimo że życie dało ci tyle lekcji.
– Panowie wątpią w resztkę Polskich sił lotniczych.- Wyjaśnił Zumbach, obejmując mnie ramieniem.- My z chłopakami już się wykazaliśmy. Twoja kolej „Podniebna Królowo”
– Od kiedy pamiętam ktoś za mną jest. Czuję z nim więź, umiem patrzeć jego oczami, słyszeć jego myśli i wykorzystywać jego zdolności.- Kto to jest? – On nazywa się Julian.
Pod tym zdaniem, jakby napisane krwią, widniała kontynuacja. ” Strzeż się Adele. Ja jestem wszędzie. Dopadnę i ciebie i JEGO!!!”. Z hukiem zamknęłam podręcznik i schowałam go do torby.
– Hmm… Pasujesz idealnie do każdego z domów. Charakterem jak i osobowością jesteś taka sama jak założyciele Hogwartu razem wzięci. Jednak różnisz się od nich jak ying od yanga.
– Nie ma wyjścia!!- Krzyczał ciągle. – Debilu. Nie drżyj się tak. Zaraz przyjdą te poczwary i po nas.- Powiedział cicho i spokojnie, podchodząc do byłego zwiadowcy. – Należymy do labiryntu!
Ludzie od setek, jak nie tysięcy lat, opowiadają sobie legendy. Najpopularniejszą w Osbise jest legenda o ludziach-wilkach.Lecz prawda o nich jest zupełnie inna.
– No dalej. Strach cię obleciał?- Spytałam ze śmiechem.- Obiecuje, że nikogo z twoich ludzi nie zabije.~ Nie zabiję od razu, z czasem zrobię to z przyjemnością.- Pomyślałam, z szatańskim uśmiechem.
– Masz rację.- Powiedziałam odwracając wzrok od lektury na blondynkę, z poważną miną.- Uwierz mi, całe życie przeleciało mi przed oczami.- Dodałam, po czym wybuchłam śmiechem.
– Nie wierz jej…- Zaczęła szeptem młodsza wersja Thomasa.- Za wszelką cenę nie wierz jej…- Spojrzał teraz prosto w moje oczy.- Nie wierz w to, co ONI mówią siostrzyczko…
Po kilku minutach spacerku znalazłam na ziemi gazetę. Podniosłam ją i przeczytałam nagłówek.Dzisiaj Mija Dwudziesta Rocznica Śmierci Kapitana Ameryki i Pani Porucznik Laureline Anderson…
Natsumi_Hayashi