Bosz… ale dziś miałam przygode w stajni. Jeździłam sobię na hali na fiordzie o imieniu Serafin (w skrócie Serek) prowadziła mi lekcje taka nastoletnia Zuza. Pare minut wcześniej taka Lena pojechała na klaczy o imieniu Bessa (Besia) w teren. A Bessa jest koniem prywatnym innej instruktorki, Weroniki, ale ona pozwoliła Lenie iść na niej w teren. I nagle do Zuzy dzwoni telefon, i Lena mówi jej że spadła z Bessy w terenie przy takiej piaskowej drodze (mniej więcej godzinę drogi pieszo do stajni koniem w galopie oczywiście szybciej). No i muwi że nic jej nie jest ale Besia się spłoszyła i zwiała😂 A Bessa jest taki „koniem sierotą” kompletnie nieoriętującym się w terenie. I inny konie w galopie by do stajni w 10 minut dotarły. Mija 10, 20 minut, pół godziny. Bessy nie ma. Ja miałam godzinny trening bez strzemion do tego😁 I w końcu po ponad 40 minutach Bessa przebiega przed halą galomem, Serek się płoszy a ja lece do tyłu, zatrzymałam się na zadzie konia (byłam bez strzemion i wszystko mnie bolało a to pod koniec tego treningu bez strzemion było)😂😂 Oczywiście Besia wruciła bez wodzy, miała tylko pół ogłowia i urwany popręg. Lena wruciła grubo ponad godzinę, ale nic się jej nie stało😂😂
ALE SIĘ ROZPISAŁAM!

@Fire_Fox_Girl jeszcze raz dziękuje… Wbijać do tej cudownej osoby!!!