Sto różnych masek, żadna nie oddaje mnie dziś. Więc wyjdę na miasto z prawdziwą twarzą. Reporterzy już lgną.
Wymaluję jego oblicze złotem i srebrem, aby te szpony nie sięgały do różu mej duszy.
Przysięgam Ci, moja nieidealna Mademoiselle, że jeszcze odkupię nasz byt. Usiądę w naszym ubogim saloniku, naleję do kieliszków szampana i dam Ci dziecinną, naiwną wiarę, że wszystko będzie dobrze.
Słonecznikowe złoto nie równa się z potęgą hiacyntów, jednak to one w moim bukiecie tak dumnie błyszczą.
Napiszmy nowy akapit. Kolejny wers, inna historia, piękniejsze zakończenie. Tak właśnie robią wielcy artyści, nieprawdaż?
Póki co, nie jestem tu ważna. Jeszcze dzisiaj nikt nie słyszy o umarłej poetce, która gubi się w swych celach i troskach.
A te eleganckie damy dławią się soczystymi wiśniami, które dostały od ekstrawaganckich panów.
Być może szepcze Aniołom, że ktoś tęskni. Za normalnym życiem, za miłością. Nikt jej nie słucha.
Chcę usłyszeć to jedno ,,rozumiem”, a nawet słowa, że jestem beznadziejny. Tylko mów. Cokolwiek, nawet kłamstwa. Bo cisza pogłębia me lęki.
Biała suknia kołysze się na wietrze, gdy być może ostatni raz wdycham zapach egzystencji.
Witamy w Świecie Egoizmu. Tu każdy zazdrości, tu nikt nic nie czuje, tu kieszenie pełne są jadu wężowego.
Nagle zdaję sobie sprawę, że chyba jednak nie alkohol pozbawia mnie trzeźwości. Robi to moje poczucie winy.
EverlastingPoet