Serio, przepraszam was, że ostatnio jestem tak mało aktywna. Nie wiem co mi się dzieje…

Ostatnio stwierdziłam, że angielski mi się w życiu przyda (No kto by się spodziewał) i zaczęłam się go tak na potęgę uczyć. Oglądnęłam The 100, 3%, Friends, La casa de papel i big bang teory po angielsku. Przesłuchałam parę książek, głównie klasyków, takich jak baśnie Andersena czy black beauty. I włączyłam angielskiego wattpada.

Ogólnie przez pierwsze kilka minut miałam ochotę walnąć się w czoło za ten debilny pomysł robienia wszystkiego po angielsku, ale jakąś godzinę później śmiałam się z żartów w serialach itd. Teraz już praktycznie wisi mi to w jakim języku czytam. A angielski ma dużo większą bazę wattpada.

Magda Gessler poleca.

(Tak wiem, że chcecie jakich konkretów, nie sprawozdania z mojej cudownej nauki języka. Przykro mi. Tu króluje shitpost)

Tak, tak piszę serię piszę. Mam już nawet dwa rozdziały. Jeden prawie w całości (1000 słów) jest opisem prysznica, więc zastanawiam się, co jest że mną nie tak. 😂

Love U 🖤🖤🖤

Daje znak życia, bo dawno mnie nie było.

Tak wciąż staram się napisać opowiadanie, ale chyba utknęłam w martwym punkcie. Czytam pierwszy rozdział raz za razem, ciągle go poprawiając i ciągle dziwiąc się, jakim cudem jest tam tyle błędów. Ciągle wpadam na nowe pomysły i ciągle nie mogę się zdecydować który ciąg wydarzeń będzie lepszy.

Także trochę poczekacie, ale wciąż walczę.

(Zdjęcie Harry’ego, bo tak)